Czapka + mróz + brak czasu skutkują tym, że zapominam o odpowiedniej pielęgnacji.
Jednak gdy tylko robi się cieplej do łask wracają wszelkie maski i domowe sposoby na regenerację.
W marcu do testowania zakupiłam maskę :
Argan, Kallos - maska do włosów zniszczonych i farbowanych - moje włosy nie zaliczają się do farbowanych ale do zniszczonych jak najbardziej!
Jako, iż moje włosy ostatnio po moim ostrym domowym cięciu odzyskały odpowiednią formę nie serwuję im tej maski ani często ani solo tylko w pomieszaniu z:
-łyżeczką olejku z Alterry który dedykowany jest do masażu jednak u mnie ma też zastosowanie do włosów
- 2 łyżeczki bio hiszpańskiej i tunezyjskiej oliwy z oliwek, Primadonna
Całość po mocnym wymieszaniu wygląda tak:
Konsystencja raczej gęsta.
Zapach - przypomina mi gumę balonową: słodki.
Częstotliwość z jaką nakładam maskę : raz na tydzień.
Jeśli już mowa o pielęgnacji to warto wspomnieć, że w końcu moje włosy nie wymagają codziennego mycia ( co było okropnie uciążliwe na początku roku). Teraz odpowiednio myje włosy 2 razy w tygodniu. Za każdym razem używam duetu z ISANY szampon i odżywka.
Jednak już wiem, że kolejnych opakowań nie kupię ponieważ są one zbyt obciążające, szampon zbyt słabo oczyszcza, a odżywka tylko potęguje efekt obciążenia.
Jako,iż ciężko mi było przez ostatnie 5 miesięcy było wybrać się do fryzjera jedynym sposobem na ratowanie włosów na poczatku lutego okazało się : bycie samodzielną. Zamieniałam się w fryzjerkę...ale tylko na chwilkę raczej to nie jest moje powołanie.
Metoda banalna... w najbliższym czasie dodam wpis o niej.
Mam wrażenie, że właśnie podcięcie tych 3 czy 4 cm włosów sprawiło iż włosy lepiej się układają, są bardziej podatne oraz rzadziej miewają gorsze dni. Tak mogę podsumować stan moich włosów w połowie marca. Jedyny problem z którym walczę pozostaje nie zmiennie ten sam: wypadanie włosów. Mam jednak nadzieję, że to faza przejściowa pomiędzy jesienią i wiosną.
0 komentarze:
Prześlij komentarz